Mecenas

Rozmowa z Mirosławem Madejskim, przewodniczącym Rady Fundatorów fundacji „Pomoc Dzieciom”, szefem „Refleksu”.

— Panie prezesie, skąd wziął się pomysł zorganizowania przez właścicieli prywatnych przedsiębiorstw branży komputerowej instytucji charytatywnej. Czyżby z niechęci do płacenia podatków?

— Forma uczestnictwa w działalności charytatywnej jaką jest fundacja przyjęta się dość powszechnie na świecie. W wielu krajach, takich jak np. Stany Zjednoczone państwo, w ogóle, w niewielkim stopniu zajmuje się zabezpieczaniem potrzeb społecznych obywateli. Rolę tę przejmują właśnie rozliczne instytucje powołane przez osoby prywatne, spółki, konsorcja. U nas również Sejm dostrzegł potrzebę tworzenia fundacji. Uchwaleniu ustawy o fundacjach nie towarzyszyły jednak żadne zmiany w systemie podatkowym. Tak więc łożąc na cel społeczny nie płacimy bynajmniej mniejszych podatków.

— A zatem — co kierowało fundatorami?

— Myślę, że nade wszystko zamiłowanie do informatyki i właśnie chęć fundacji dzieciom. Przecież niezależnie od powołania samej fundacji, także w przeszłości „Refleks” pomagał wyposażać pracownie informatyczne w sprzęt komputerowy, oddawał swoje laboratoria na zajęcia dla dzieci. A ludzie u nas pracujący za darmo zostawali wówczas po godzinach, by z nimi pracować. Śmieją się z nas czasem, że inwestujemy w tak odległą przyszłość.

Z drugiej strony szkoda nam było trochę rezygnować z produkcji tego wszystkiego, co już nie jest na rynku całkowitą nowością, lecz mogłoby się jeszcze z powodzeniem sprzedawać. W ofercie samego „Refleksu” na produkty te nie ma już miejsca, fundacja dla wsparcia swej działalności charytatywnej mogłaby nimi handlować.

— A komu konkretnie będzie pomagać fundacja?

— Nie mamy ambicji stworzenia jakiejś gigantycznej instytucji. Chcemy zaopiekować się tylko dwiema grupami dzieci. Pierwsza z nich składać się będzie z dzieci niepełnosprawnych ruchowo, lecz wykazujących predyspozycje intelektualne, nie tylko zresztą do samej informatyki. Docelowo z tego zespołu chcielibyśmy selekcjonować uzdolnionych w naukach ścisłych, ale także przyszłych grafików posługujących się komputerem. Dzięki fundacji będą oni mogli zdobyć zawód, stać się wartościowymi obywatelami.

— Wspomniał pan o dwóch grupach. Kto znajdzie się w tej drugiej?

— Młodzi ludzie o wybitnych uzdolnieniach informatycznych.

— Jakie widzi pan przed nimi zadania?

— Chcielibyśmy, by niejako „ciągnęli” oni tę pierwszą grupę. Poza tym, wydaje nam się, że mogliby brać czynny udział w opracowywaniu oprogramowania edukacyjnego, a w każdym razie je testować.

— Pisanie programów edukacyjnych, to niełatwe zadanie.

— Dlatego powierzyć je chcemy najlepszym. A że będą to tak młodzi ludzie? Na całym świecie największe problemy przy opracowywaniu programów edukacyjnych sprawiają scenariusze nie pasujące do wyobraźni uczniów. Dlatego właśnie najbardziej praktyczne byłoby chyba realizowanie tych zadań w ich obecności

— Skąd fundacja znajdzie fundusze na swą działalność, gdzie znajdzie dla niej bazę lokalową i sprzęt?

— Jak na razie cała działalność fundacji opiera się na darowiznach fundatorów. W najbliższym czasie rozpocznie ona jednak także własną działalność gospodarczą, w dziedzinach: handlu, reklamy, informatyki i produkcji z tworzyw sztucznych. Mam nadzieję, że dochody z tej działalności pozwolą w całości sfinansować zajęcia z obiema wspomnianymi grupami. Planujemy nawet osiągnięcie pewnych nadwyżek, które przekazać chcielibyśmy m.in. fundacji „Złoty kłos” zajmującej się pomocą dzieciom chorym na celiakię.

Sprzęt i lokale, jak na razie, udostępnił fundacji „Refleks”. W trakcie trwania wystawy KOMPUTER 88 zwróciliśmy się również do części wystawców o pomoc sprzętową. Żadna z polskich firm nie zareagowała na nasz apel. Dla grupy młodzieży niepełnosprawnej lokale, miejmy nadzieję, udostępnią instytucje opiekujące się tą młodzieżą niejako „z urzędu”. Otwarci jesteśmy także na inne propozycje, choćby ze strony szkół

— A jak wyglądać będzie dobór uczestników obu wspieranych przez fundację grup.

— Grupę niepełnosprawną utworzyć zamierzamy w oparciu o jakąś działającą instytucję opiekuńczą np. „Caritas”. Natomiast naboru do drugiej grupy dokonywać będziemy na różne sposoby. Uczymy m.in. na zgłaszanie nam kandydatów przez ich nauczycieli bądź rodziców. Myślę, że znaczną część spośród naszych przyszłych podopiecznych stanowić będą Czytelnicy „Bajtka”. Dlatego też liczę na to, że dzięki informacji o powstaniu i działalności naszej fundacji pojawią się zgłoszenia od tych, którzy liczyliby na jej pomoc.

— W takim razie proponujemy przysługa za przysługę. Gdy podopieczni fundacji na dobre rozwiną już swoją twórczość programistów mogliby na naszych lamach upowszechniać swoje dzieła.

— Oczywiście, to jest możliwe. Myślę, że dobrze byłoby gdyby właśnie w „Bajtku” najbardziej uzdolnieni młodzi 14-15 letni informatycy znaleźli miejsca na przekazywania swoich idei. Byłoby to chyba tym cenniejsze, że zwracaliby się oni w waszym piśmie do swoich rówieśników ich językiem. To byłyby szanse na stworzenie czegoś naprawdę unikalnego

— Oczekujemy więc w „ Bajtku „ na pisemne, telefoniczne lub osobiste zgłoszenia wszystkich zainteresowanych propozycją Fundacji. Panu dziękujemy nastomiast za rozmowę.

 

Grzegorz Onichimowski, Kazimierz Treger