Do Rzeszowa przez Atlantę

Rezerwując bilet lotniczy w kasie PLL „LOT”, widzimy, jak na klawiaturze komputerowego terminala „panienka z okienka” wystukuje trasę, dzień, otrzymuje informację o wolnych miejscach, wpisuje dane klienta i za chwilę otrzymujemy już numer rezerwacji. Na pozór zatem, każdy z nas może zetknąć się z LOT–owską informatyką. Tyle, że terminal komputerowy pełni tu rolę wyłącznie teleksu.

Klient kupujący bilet lub rezerwujący miejsce na przykład na lot Warszawa – Rzeszow nie przypuszcza nawet, że informacja o jego transakcji jest przekazywana do... Atlanty w Stanach Zjednoczonych. Tam bowiem znajduje się dzierżawiony przez nasze linie lotnicze system komputerowej rezerwacji miejsc. LOT działa jako jedno z setek towarzystw, których powiązanie właśnie przez sieć komputerową jest dziś koniecznością.

Przygoda LOT–u z mikrokomputerami rozpoczęła się tak na dobre dopiero rok temu. Powstająca wówczas sekcja IP6 — pod tym skrótem ukrywa się komórka tworząca dla potrzeb LOT–u systemy mikrokomputerowe — opracowała ankietę rozesłaną następnie do wszystkich działów z pytaniami o ewentualne problemy, w których rozwiązaniu mogłyby pomóc mikrokomputery. Ponieważ odzew był niewielki, sięgnięto po inny sposób — wycieczki do poszczególnych sekcji, połączone z pokazami. I wówczas nagle pojawiła się istna lawina zamówień — trzeba było wybrać z nich najistotniejsze, związane bezpośrednio z procesem podejmowania decyzji.

Dziś dla potrzeb LOT–owskiej informatyki pracuje kilkadziesiąt osób. W największych towarzystwach lotniczych jest ich co najmniej dwudziestokrotnie więcej. Mimo to ANDRZEJ WYSOCKI szef działu informatyki LOT–u — sądzi, że uda się zrealizować główne na dziś zadanie — zbudowanie sieci komputerowej, na którą składałyby się: komputer główny (ODRA) i mikrokomputery, a także stworzyć dla niej bazę danych. Według tej koncepcji istniałoby de facto kilka sieci mikrokomputerowych współpracujących ze sobą poprzez duży komputer. Urządzenie mikrokomputerowe mogłoby pracować według te] koncepcji jako terminal, np. rezerwacji biletów można byłoby dokonać włączając się w dowolnym punkcie tej sieci. Cała sieć byłaby narzędziem segregacji informacji, zbieranej od wielu mikrokomputerów i co za tym idzie — wspierałaby podjęcie decyzji. LOT–owscy informatycy będą jednak musieli pokonać trudności wynikające z różnorodności posiadanego sprzętu — niełatwo będzie sprząc w jednej sieci ICL–owską Odrę i IBM–y PC.

— Dorota Stodółkiewicz kończyła Wydział Elektroniki Politechniki Warszawskiej w czerwcu ub. roku.

— Zawód wyuczony — informatyk — mówi Dorota — oznaczał w praktyce biegłą znajomość kilkunastu bez mała języków programowania i wielu systemów operacyjnych. O pracy z komputerem nie miałam jednak pojęcia. Firma dała mi możliwość nauki i samodzielnej pracy.

Nauka w przypadku Doroty i jej koleżanek oraz kolegów z działu polega na… rzuceniu na „głęboką wodę”. Wszyscy mają do rozwiązania konkretne problemy. Opracowywany przez Dorotę system ewidencjonuje sprzęt mikrokomputerowy używany w LOT. Iwona jest natomiast współautorką komputerowej książki etatów, w której figurują wszyscy pracownicy przedsiębiorstwa Jej opracowanie okazało się niełatwym przedsięwzięciem — ponad 7 tys. osób „uporządkowano” według numerów legitymacji pracowniczych. Wprowadzenie danych również trwało dość długo, chociaż posłużono się naraz 10 mikrokomputerami.

Prace Doroty, a także Iwony wykonane zostały na IBM PC, przy wykorzystaniu systemu organizacji baz danych DBASE II. Posługującego się własnym, charakterystycznym językiem Bardziej skomplikowaną wersję tego systemu zwaną DBASE III wykorzystano przy opracowaniu za pośrednictwem Spółdzielni Pracy Absolwentów Szkół Wyższych ELMECHEM — największego jak dotychczas LOT–owskiego systemu mikrokomputerowego — LOT–BAG, który wykorzystywany jest m.in. do poszukiwania zagubionego bagażu.

Grzegorz Onicimowski