Optymista

Rozmowa z Andrzejem Wojciechowskim, konstruktorem w Zakładach Urządzeń Komputerowych „MERA-ELZAB”, zdobywcą I miejsca w Turnieju Młodych Mistrzów Techniki w woj. katowickim za opracowanie „Zmniejszenia wsadu pamięci EPROM 2716 do monitorów 7953 NCH/7209”.

 — Co sądzisz o MERITUM?

— Pracuję w zakładach, które go produkują i wolałbym się nie wypowiadać...

— Nie chcesz narazić się dyrekcji lub kolegom?

— Nie o to chodzi. Ja patrzę na mikrokomputer pod kątem profesjonalnym. Do pracy konstrukcyjnej potrzebny jest mi sprzęt o odpowiednich parametrach. MERITUM 1 tych wymagań nie spełnia, chociażby dlatego, że jest przeznaczony do innych celów Natomiast może być z powodzeniem wykorzystany do celów edukacyjnych w szkoie podstawowej, średniej czy w klubie.

— MERITUM według założeń ma być komputerem domowym. Tylko... nie ma go w domach i przy obecnym tempie produkcji nie ma co liczyć, że to się zmieni. Jakie trzeba pokonać bariery, żebyśmy wreszcie mieli rodzimy, w miarę tani i powszechny, na średnim poziomie komputer personalny?

— Może łatwiej byłoby wymienić, z czym nie mamy kłopotów. Uważam, że jest w kraju bardzo dużo fachowców na dobrym, światowym poziomie. Moi koledzy, podejmujący pracę za granicą, wcale nie ustępują wiedzą fachowością specjalistom od hardware'u czy software'u. A jeszcze kilka lat temu w naszym zakładzie mało kto słyszał o mikrokomputerach. Dopiero ci, którzy kończyli politechnikę w roku 1979 lub 1980 mieli podstawy wiedzy teoretycznej. Co ważne, zainteresowania mikroinformatyką przestały być domeną ludzi z dyplomem uczelni. Dziś w moim zakładzie jednym z najlepszych specjalistów od uruchamiania MERITUM jest technik.

— Ale zainteresowania i wiedza to jeszcze mało. Przypomina mi się sprawa inż. Jacka Karpińskiego i jego komputera K-202. Był to pomysł nowatorski w skali europejskiej. Niestety, na początku lat siedemdziesiątych niemożliwy do zrealizowania przez nasz przemysł.

— Dlatego konieczne są decyzje o rozwijaniu produkcji części oraz doskonaleniu technologii. Oczywiście wiąże się to z odpowiednimi nakładami na elektronikę.

— Decyzje o rozwoju elektroniki podejmowano już kilkakrotnie w ciągu ostatnich kilkunastu lat.

— W ślad za decyzjami muszą iść konkretne działania. Tymczasem popatrzmy na produkowane u nas monitory lub mikrokomputery. Jakie elementy montowane są na płytkach? Polskich jest niewiele — i to najprostsze. Te o większej integracji głównie pochodzą albo ze Związku Radzieckiego albo z Zachodu. Do tego dochodzą nierzadkie kłopoty zaopatrzeniowe. Czasami, aby produkcja nie stała, wmontowuje się deficytowy element do płytki, następnie sprawdza, czy wszystko działa, potem wymontowuje, wsadza do następnej... i tak dalej.

W tej sytuacji niedorzeczne albo prowokacyjne byłoby pytanie, czy jest szansa, abyśmy dogonili czołówkę.

— Lepiej zastanowić się, co zrobić, żebyśmy jeszcze bardziej nie zostawali w tyle. Niestety, jeśli nadal producenci sprzętu będą mieli do dyspozycji taką jak obecnie bazę elementową — to nie widzę żadnej szansy. Świat idzie do przodu — my stoimy. Trzeba rozwinąć produkcję elementów, a więc unowocześnić technologie wytwarzania elementów o dużej skali integracji: mikroprocesorów, elementów półprzewodnikowych. Musi być także udoskonalona technologia wytwarzania samych komputerów. Na przykład w naszym zakładzie tzw. wąskim gardłem jest klawiatura lub obudowa. Nie sprawia kłopotów druk czy opracowanie jego koncepcji.

— Jakie są bariery we wprowadzaniu do elektroniki nowoczesnych technologii?

— Zgodnie ze światowym trendem trzeba zmierzać do stosowania elementów umożliwiających większą ich integrację, co się z tym wiąże — większą niezawodność, mniejszą energochłonność itd. Słuszne jest także założenie, żeby stosować jak najwięcej krajowych elementów Ale w tym miejscu zaczyna się dylemat: jakie robić projekty, gdy naszych elementów jest tak mało?

Czy w takiej sytuacji informatyk lub konstruktor nie czuje się, tak jakby musiał po raz drugi wymyślać łopatę?

— Nie, jeśli inni mają dostęp do nowoczesnych elementów, nie mają ograniczeń technologicznych — to na pewno mają większe możliwości konstrukcyjne. I my korzystamy z tego, co inni już wcześniej wymyślili — nie błądzimy. Szkoda tylko, że tak mało jest obcej literatury i czasopism. Zachwycamy się katalogiem z 1982 lub 1983 roku, a wykorzystywany przez nas katalog o mikroprocesorze 8086 jest z 1976 roku...

Taki dystans dzieli nas od przodujących firm?

— Zaczynamy produkować typ monitora, który masowo był robiony na Zachodzie w 1976 roku... Powiedzmy, dzieli nas dziesięć lat.

— Kiedy każdy będzie mógł postawić sobie na biurku mikrokomputer, chociażby takiej klasy jak MERITUM?

— Nie potrafię odpowiedzieć...

— Nawet w przybliżeniu?

— Mikrokomputery staną się powszechne wtedy, gdy będą tak tanie i tak proste w obsłudze jak długopisy. Lepiej zastanowić się. kiedy na ten sprzęt będzie mógł sobie pozwolić każdy, kto uzna, że jest mu potrzebny do nauki lub pracy. Ponieważ konstruktorów i programistów mamy niezłych — wszystko zależy więc od przemysłu. Byłbym szczęśliwy, gdyby nastąpiło to przed rokiem... dwutysięcznym.

Czy to cię nie zniechęca?

— Nie, jestem wręcz optymistą! Komputer stanie się podstawowym narzędziem, którego człowiek będzie używał. Tak będzie na całym świecie — także u nas. chociaż z pewnym opóźnieniem. Dzis bardzo mylą się ci, którzy uważają, że elektronika to w gospodarce jeszcze piąte koło u wozu, można z nią poczekać, nie stać nas na jej rozwój, na inwestowanie. Nie można biec do tyłu. trzeba się odwrócić. Życie nas do tego zmusi

Jest to optymizm jakby nieracjonalny.

— Mam jeszcze teorię bardziej racjonalną. Otóż dzis ludzi można podzielić na trzy grupy. Tych, którym łatwo przychodzi znajomość z mikrokomputerem. Są to najczęsciej młodzi, kończący studia, szkoły średnie. Do drugiej grupy należą starsi, którzy zasad działania mikrokomputera musieli uczyć się sami. Zdobywali nie tylko nową wiedzę, ale także przełamali opory psychiczne. Do trzeciei należą ci, którzy nigdy się tego nie nauczą — po prostu nie czują komputera. Zgodnie z prawami natury tych z grupy drugiej i trzeciej będzie coraz mnie|.

Rozmawiał

 

 

Roman Wojciechowski