100 TYSIĘCY

Piszę te słowa w momencie gdy kończy się X Zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Wśród wielu spraw podnoszonych w czasie obrad ważkie miejsce zajęły również problemy i konsekwencje rewolucji informatycznej. Mówiono o nich podczas obrad plenarnych, zajmowano się nimi w zespołach problemowych, mocno zaznaczono w przyjętych przez X Zjazd dokumentach.

Sprostanie wyzwaniom rozwojowym, unowocześnienie kraju, nadanie właściwej rangi postępowi naukowo-technicznemu – te idee bliskie były wszystkim delegatom. Zostały one uwzględnione w założeniach społeczno-gospodarczego rozwoju kraju w latach 1986 i do roku 1995.

Jak stwierdził w swym wystąpieniu podczas X Zjazdu premier Zbigniew Messner: „Podstawowym czynnikiem unowocześnienia będzie elektronizacja, zwłaszcza przemysłu. W obecnym 5-leciu, w wyniku szerokiego stosowania mikroelektroniki w zespołach napędowych, automatycznego sterowania procesami spalania paliw, elektronizacji produkcji w hutnictwie, górnictwie, chemii nastąpi obniżenie zużycia energii. W niektórych dziedzinach sięgnie ono 15-20 proc. Rozpoczęta zosta-nie seryjna produkcja złożonych robotów i manipulatorów, elementów i podzespołów mikroelektroniki i hydrauliki siłowej. Nastąpi również około 40-proc. wzrost produkcji nowoczesnego sprzętu powszechnego użytku, w tym nowych odbiorników telewizyjnych i radiowych, magnetofonów, magnetowidów, laserowych odtwarzaczy płyt, a także mikrokomputerów. Poziom produkcji tych ostatnich osiągnie w roku 1990 około 100 tysięcy sztuk".

Nikogo z tych, którzy naprawdę troszczą się o przyszłość naszego kraju nie trzeba przekonywać, co oznacza ta ostatnia podana przez premiera liczba. Doprowadzenie naszego przemysłu do takiego stanu, aby już za 5 lat potrafił produkować 100 tysięcy sztuk komputerów rocznie – to stworzenie praktycznych, materialnych podwalin pod unowocześnienie kraju i pod powszechną edukację komputerową zarazem. Oczywiście, ta perspektywa powszechnej dostępności mikrokomputerów w całej ostrości stawia problem właściwego ich wykorzystania i oprogramowania. Zwłaszcza że i zagrożeń w tym zakresie jest wiele. Sygnalizowano je otwarcie na X Zjeździe:

„Wydawałoby się, że mikrokomputery są ideologicznie obojętne – mówił Lesław Wojtasik, z-ca szefa GZP WP. – Mamy w tej chwili w Polsce około 150 tysięcy. Ilość ich rośnie lawinowo... Są urządzenia, ale nie wyprodukowaliśmy ani jednego programu, który by do nich pasował. Zostawiliśmy znowu wolne pole...".

To samo zagrożenie miał na myśli Jerzy Majka, redaktor naczelny „Trybuny Ludu", gdy mówił podczas dyskusji plenarnej: „Musimy jednocześnie wydać walkę przeciwnikowi w sferze techniki informowania. W produkcji wideofonów i wideokaset. W opracowaniu naszych programów dla gier komputerowych. W organizowaniu klubów wideo i komputerowych. W pełniejszym wykorzystaniu programów telewizji...".

Ze nie są to zagrożenia wydumane przekonywać nikogo chyba nie trzeba. Stawka idzie przecież o to, abyśmy włączając się do głównego nurtu światowej rewolucji naukowo-technicznej nie zatracili jednocześnie tych wartości kulturowo-świato-poglądowych, które decydują o odrębności i tożsamości naszego narodu i państwa. Profesor Władysław M. Turski przestrzegał kilka lat temu, że jeśli nie weźmiemy się na serio za tworzenie rodzimej bazy programów to może nam wręcz grozić „anihilacja cywilizacyjna". Wówczas obawy te uznano za przedwczesne. Dziś stały się one przedmiotem alarmu polityków!

W jaki sposób można wypełnić dramatyczną lukę braku polskich programów dla tego wszystkiego co nazywamy powszechnym ruchem komputerowym? Otóż odpowiedź jest trywialna: trzeba te programy przygotować. Trzeba opracować oparte na polskiej tradycji i kulturze gry komputerowe, trzeba podjąć gigantyczny wysiłek przygotowania różnorodnego oprogramowania dydaktycznego – z lekcjami historii, geografii i języka polskiego włącznie, trzeba „na polską modłę" przerobić pliki programów użytkowych, w pierwszej kolejności tych, które mogą być wykorzystywane w domach. Itp. itd... Wszystko oczywiście w języku polskim, z wykorzystaniem wszystkich liter polskiego alfabetu i zasad gramatycznych naszego języka.

To wszystko jest do zrobienia, tylko, żeby rzeczywiście zrobione zostało, trzeba wziąć się za robotę już teraz. Aby był dobry software potrzebne są dobre głowy i czas. Dobre głowy jeszcze w Polsce mamy, ale czas zaczyna być już czynnikiem krytycznym!

Waldemar Siwiński