JOYSTICK - BŁAHA WAŻNA RZECZ (mini test użytkowników)

Czytelnicy Bajtka z pewnością kupują go obok magentofonu lub stacji dysków, jako drugie urządzenie peryferyjne.

 

Wybór joysticka, chociaż nie należy do najpoważniej szych decyzji finansowych, nie jest zupełnie dowolny. Fałszywy oznacza konieczność ponownego zakupu, często już po miesiącu — dwóch.

Redakcja nasza otrzymała przed pół rokiem od pana Tadeusza Trojaka z Łodzi kiika sztuk produkowanych przez niego joysticków MATT. Cztery z nich przeszły generalną "próbę ognia" u naszych kolegów przygotowujących książkę o grach komputerowych, a także w samej redakcji.

Pierwsze opinie wszystkich użytkowników były zgodne — MATT na tle innych konstrukcji krajowych prezentuje się bardzo dobrze. Wyposażony jest m.in. w elegancko wykonaną wtyczkę pasującą do najpopularniejszych w kraju mikrokomputerów — Atari, Commodore, Amstrad, itp. Znakomicie spełniają swoją rolę umieszczone na spodzie joysticka przyssawki. Nawet podczas tak trudnych prób, jak pokonywanie kolejnych etapów "Commando", MATT nie wymaga podtrzymywania drugą ręką, czego nie da się powiedzieć np. o równolegle używanych w redakcji angielskich joystickach.

Opinie po kilku tygodniach użytkowania MATT-ów były również dość zgodne. Wszystkie egzemplarze pracowały bez zarzutu. Narzekali jednak ich użytkownicy na dość oporną pracę joysticka — po pół godziny gry, szczególnie w różne "zręcznościówki" ręka zaczyna już porządnie boleć. Przydałby się również przycisk "autofire" — wzdychali wielbiciele pozycji typu "kill all".

Sześć miesięcy egzaminu MATT-y zdały na "dobrze". Pierwszy z nich odmówił posłuszeństwa dopiero na tydzień przed zakończeniem próby — podczas wystawy poddał się przy grupowym korzystaniu z "Winter Games". Pozostałe służą nam dalej i dotychczasowi ich użytkownicy nie zmienili ich na zachodnie.

Podsumowując, MATT na naszym pustym rynku złotówkowym (gdzie nie wspominając) jest interesującą propozycją dla użytkownika komputera domowego. Chociaż bardziej polecałbym go tym, którzy używają joysticka w programach użytkowych, np. graficznycn, również i fani gier mają chyba z niego pociechę, chociażby ze względu na trwałość konstrukcji. Producent, zresztą, zapowiada liczne udoskonalenia — wprowadzenie mikro switchy, wyposażenie MATT-a w "autofire". Te zapowiedzi cieszą. Oby tylko nie wzrosła zbytnio cena. Przy dzisiejszym czarnorynkowym kursie dolara właśnie cena, przynajmniej w moim przypadku, zadecydowałaby o tym, by zamiast do "Pewexu" wybrać się do CSH, gdzie sprzedawane są MATT-y.

 

Marcin Lutomski