Sposób na wirusa

Wirus komputerowy jest w dalszym ciągu tematem nr 1 w rozmowach ludzi zajmujących się profesjonalnie komputerami.

Wirus komputerowy jest w dalszym ciągu tematem nr 1 w rozmowach ludzi zajmujących się profesjonalnie komputerami. Ponieważ zalicza się do nich również zespół "Bajtka", więc z wątpliwą satysfakcją mam okazję zakomunikować, że również do naszego redakcyjnego PC przedostał się już wirus. Wprawdzie zbytnio nie narozrabiał, ale psuje nam krew i zabiera czas. Zanim ten numer dotrze do Czytelników, zapewne damy już sobie z "naszym" wirusem radę.

Wyszło przy okazji na jaw, że zacofanie cywilizacyjne Polski, przejawiające się brakiem sieci komputerowych, okazało się w tym jednym przypadku plusem. Bo aż włosy nam się jeżą na głowie na myśl, że nasze komputery byłyby sprzęgnięte w sieć! Futurolodzy wymyślili kiedyś pojęcie "szansy spóźnionego przybysza". Otóż w tym jednym, jedynym przypadku, rzeczywiście coś z tego zapóźnienia mamy. Choć, szczerze mówiąc, satysfakcja z tego wątpliwa.

Japończycy natomiast wpadli w panikę. W ich naszpikowanym komputerami i oplecionym pajęczyną teleinformatycznych połączeń kraju, pojawienie się wirusa zaczęło pachnieć narodową katastrofą. Żeby jej zapobiec, japońskie ministerstwo Przemysłu i Handlu Zagranicznego słynne MITI, powołało specjalną grupę fachowców, dysponującą nadzwyczajnymi uprawnieniami.

Jak informuje pan Sejdżi Hagiwara, główny spec od komputerów w MITI, grupa ta dostała za zadanie zidentyfikować wirusa do końca 1988 roku, wyprodukować "lekarstwo" — czyli program-zabójcę oraz dokonać skutecznej "dezynsekcji" sieci komputerowej Kraju Kwitnącej Wiśni.

Równocześnie, ponieważ Japończycy nie są takimi naiwniakami, żeby wierzyć w jakikolwiek monopol, nawet naukowy, powołano konkurencyjną grupę i postawiono jej to samo zadanie. Żeby było ciekawiej, grupę tę wyłonio

no spośród komputerowej czołówki korporacji "Nixon Denki", w której sieciach po raz pierwszy w Japonii wykryto wirusa. Było to w sierpniu 1988 roku. Od tego czasu informacje o wirusie napłynęły również wielu innych firm. Ale pan Sejdżi Hagiwara jest przekonany, że systemowa, prowadzona z rozmachem akcja przeciwwirusowa powinna szybko dać efekty.

Za to w Stanach Zjednoczonych wirus komputerowy już tak się rozpowszechnił, że Ministerstwo Obrony USA musiało podjąć decyzję o zablokowaniu wszystkich linii teleinformatycznych łączących jawną sieć komputerową Pentagonu z siecią naukowo-badawczą USA. "Podjęto tę trudną decyzję — stwierdził "New Jork Times" — gdy stało się jasno, że właśnie tą drogą do komputerów w wielu strategicznych obiektach obronnych USA, przedostały się nieznane programy".

Wścibscy dziennikarze amerykańscy ustalili, że konkretnie zablokowano sieć "Milnet", sprzęgającą setki komputerów Pentagonu, korporacji i uniwersytetów całego kraju. "Milnet" kilkoma kanałami wchodzi do potężnej, już czysto wojskowej, sieci "Arpnet", tej właśnie, która stała się główną ofiarą ataku wirusa na początku listopada 1988. Zdezorganizowana została wówczas praca około 6000 komputerów. Poniesione przez Pentagon straty ocenia się na 95 milionów dolarów.

Fachowcy z Pentagonu przystąpili obecnie do szczegółowego sprawdzania wszystkich elementów zabezpieczenia swoich sieci komputerowych, aby maksymalnie wyeliminować możliwość przeniknięcia do nich jakichkolwiek intruzów. Jeśli natomiast chodzi o poszukiwania nieznanego programisty — który sparaliżował sieć, to, jak donosi "New Jork Times", bardzo sprytnie zatarł on wszystkie ślady.

 

Waldemar Siwiński